Włoskie „brylanty” kultury

Brylanty są najczęściej, jak wiadomo, niewielkie, ale nader cenne (i nieważne, czyimi są przyjaciółmi). Ich nazwa, nota bene, pochodzi akurat z języka włoskiego. Czasownik brillare niesie znaczenie: „błyszczeć”.

Dla mnie małe włoskie miasteczka są jak brylanty szlachetnego szlifu. Mimo ich maleńkości nie tylko są symbolicznymi dziedzicami odległych epok i cywilizacji, sięgających prehistorii, ale mają w realnej dyspozycji liczne artefakty rozsiane po muzeach, kościołach, pałacach i willach.

Dzieła sztuki i rzemiosła publicznie dostępne w takich miasteczkach są częstokroć znaczniejsze, tak co do ilości, jak i jakości, od tego, czym pysznią się pozawłoskie, europejskie, bombastyczne metropolie. A przecież, w przeciwieństwie do Rzymu, Florencji czy Wenecji, większość z nich jest właściwie nieznana. Czy słusznie?

Weźmy takie Bomarzo, leżące niespełna 70 km w linii prostej od Rzymu, na północ odeń. Pradawna ta osada, której łacińska nazwa to „Miasto Marsa”, ulokowana jest na stokach gór Cimini (ok. 300 m.n.p.m.), wśród księżycowego (a może właśnie marsjańskiego), powulkanicznego krajobrazu. Cała gmina liczy sobie zaledwie około 1.8 tys. mieszkańców.

Wśród pięciu kościołów jest lokalne Duomo (niegdyś katedra, dziś kościół parafialny pw. Matki Bożej Wniebowziętej) z relikwiami patrona miasta, św. Anzelma z Bomarzo, a spośród obiektów cywilnych wyróżnić trzeba, górujący nad miastem, monumentalny, XVI-wieczny pałac możnowładców Orsinich (zaprojektowany przez Baldassare Peruzziego, z freskami syna Pietra da Cortona).

Członkiem „niedźwiedziego” (Patrz: miano i herb) rodu Orsinich, z którego pochodziło m.in. trzech papieży, był także Pierfrancesco II, zwany Vicino. Kondotier i znajomy Michała Anioła. Na jego zlecenie Pirro Ligorio zaprojektował w 1574 roku „Gaik”, później nazywany il Sacro Bosco (Święty Gaj), a dziś znany jako „Villa delle Meraviglie” (Willa Cudów), a szczególnie jako „Parco dei Mostri” (Park Monstrów) – kompleks jedynych w swoim rodzaju kamiennych rzeźb i obiektów, wtopionych w przyrodę antyapenińskich pagórków u podnóża miasteczka. Są tu między wieloma innymi Sfinks, Pegaz, Proteusz, Herkules rozrywający Kakusa, Pochyły Dom, słoń z rzymskim legionistą i straszliwy Ork.

Wiele jest teorii znaczenia tego kompleksu. Tłumaczą go mistycy jako alchemiczną ścieżkę duchowej inicjacji. Jednak jeden z włoskich krytyków i historyków sztuki wykazał, że jego korzenie tkwią w mitologicznej i rycerskiej literaturze. Park Potworów zatem to ogród sztuki, z przywoływanymi przez nią postaciami i ich przygodami.

Już w 1938 roku specjalnie zawitał tam Salvador Dali, a rzeźby wyłaniające się z pióropuszy kukurydzy sfilmował w 1950 r. Michał Anioł Antonioni. Ale dopiero Tina Severini, żona Giovanniego Bettini, włoskiego inżyniera, która w 400 lat po powstaniu Parku, zmotywowała go do prac nad restauracją kompleksu, dała światu możliwość pełniejszego poznania tego unikalnego dzieła Kultury, koniecznie przez duże K.

Nam też!

Dodaj komentarz